Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom III 124.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
121

dźwigała mnie ku sobie. Nie sądzę by kto naówczas dostrzegł naszych stosunków które się mało zmieniły wzajemnem wyznaniem. Ludwika była spokojną i pewną siebie, ja posłusznym jéj kierunkowi. Stara kuzynka i francuz nie posądzili nas o nic, a Franuś po dziecinnemu prześladując choć mu się coś śniło, niebardzo rozumiał jeszcze na jak straszną nadeptał tajemnicę. Życie szło ciągle trybem jednym i płynęło niepostrzeżone dla nas pędem strzały. Czekaliśmy wieczora, zasiadali do czytania a xiążka służyła za pośrednika... Franuś wybiegał do przedpokoju, Le Bon zasiadał przy staruszce, my byliśmy przy świadkach a sami. W lecie na długich przechadzkach równie nas swobodnych zostawiano, i często dziecię z francuzem puszczało się daleko, staruszka pozostawała w tyle, my jedni szliśmy przy sobie niewyczerpaną prowadząc rozmowę.
Nie będę ci rozpowiadał dziejów tych znanych dwojga serc i dwojga ludzi — miłość jest to także ziarno gorczyczne maluczkie, a