Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom III 061.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
58

kłem się za niemi. Szliśmy długo ulicą pod górę ciągle co mnie zmęczyło niezmiernie, tak że gdy potem w prawo w ciaśniejszy zaułek ku mieszkaniu mego przewodnika iść jeszcze przyszło czas jakiś, kilka razy siadałem na ziemi, tak mi się w głowie zawracało i oddechu brakło.
W ostatku dowlokłe m się do progu dworku drewnianego stojącego w dość obszernym dziedzińcu na ustroniu od miasta, a stary ów jegomość co mnie zabrał z sobą, pospieszył naprzód czegoś niespokojny. Gdyśmy za nim do ganku doszli, znaleźliśmy go rozmawiającego pokornie z jakąś tłustą jejmością która się zżymała i ruszała ramionami.
— No! to go odesłać do szpitala do panien miłosiernych, — mówiła, — co ja tu z nim robić będę? mało my to mamy biedy z tymi co niby to płacą, a jeszcze będziemy daremnych brać na głowę, czy to ja wielka pani. Na to jest szpital! Mało to sierot szlacheckich na świecie. Pan wiesz panie Słonkiewicz, —