Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ostrogi złocone, a na jednem ramieniu płaszcz lekki, ciemno czerwony ze złotem.
Widać było, że się przystroić lubił, że dbał o to co miał na sobie.
Hełm też w pasy złocone, skrzydłami błyskał w kamienie sadzonemi.
W stroju tym, Przemko tak był w istocie piękny, tak wyglądał pańsko, iż spojrzawszy nań, stryj ręce podniósł, dobrodusznie wołając:
— Toś mi pan! toś mi piękny!
I po otaczających powiódłszy wzrokiem, przekonał się, że chłopię słuszność miało, bo nie sam przybywał Przemko, ale z paradą i dostojnemi gośćmi, jakby w uroczystem jakiemś poselstwie.
Na koniu okrytym obok jechał poważny mąż, także odziany i zbrojny jak na gody, Przedpełk Wojewoda Poznański, za nim Mścibór Kasztelan, i trzech ziemian starszych, dalej Nałęcz Pawełek i Zaręba Michnem zwany, co się razem z księciem wychowywali.
Wszyscy oni na wzór pana byli poprzyodziewani świątecznie, bo Przemko lubił i wymagał, aby koło niego wszystko pięknie wyglądało.
Tej prostoty obyczaju, jaką miał stryj, nie nauczył się od niego — a i po ojcu zamiłowania tego w blasku odziedziczyć nie mógł, bo Przemyśl stary, pan pobożny, co noce spędzał na modlitwach, także się w przepychu nie kochał, ani