Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/018

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Posępnych też ludzi podejrzywał, iż chyba złego coś na myśli mieć musieli.
W ostatnich latach, Bolesław mało zażył spoczynku, bo go szczególniej Brandeburczyki napastowali.
Zmarła była matka Przemysława Pogrobka, nad którego spadkiem czuwać musiał jak nad własną ziemią. Ledwie Santok spalili umyślnie, aby się nie dać w nim niemcom zagnieździć, ledwie Pobożny trzy zameczki na granicy założył dla obrony, już Brandeburczycy odbudowali twierdzę nadgraniczną i Suliniec jeszcze wznieśli, aby w nim zasiadłszy się czatować.
Suliniec tedy odbierać im trzeba było, a że go rozpaczliwie broniono, szli polacy jak mostem tarczami okryci pod świeże jego ściany, toporami odbili glinę z nich i podpaliwszy, dopiero opanowali.
Dostał się Sas Sabel w niewolę, ale Santoka odebrać nie udało się. Następnego roku znowu Santockie trzeba było niszczyć, aby Brandeburczykom i Sasom pokoju niedać, a do Soldyna po drabinach się dobijać.
Z obu stron napadano się nieustannie, a o ten Santok nie mało się krwi przelało.
Wychowaniec księcia Bolesława Przemysław Pogrobek, którego doma poufale Przemkiem Sierotką zwano, dochodził lat szesnastu.
Chłopię było na podziw piękne, silne, postawne,