Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nawykły do zbytków niemieckich, na dwór zajechał.
W Kaliszu rzadko dobywano sreber i złocistych naczyń, lub opon ze wschodu przywiezionych, chyba na uczczenie jakiego dostojnika kościoła, lub na uroczystość domową.
Gdy książe Bolesław zmuszony był przybrać się i nawieszać łańcuchy na siebie, chodził w nich jak w kajdanach, zrywając te więzy co najrychlej.
Oboje księztwo pobożni byli bardzo, co nie przeszkadzało im powszednie życie mieć w pamięci.
Kapelan, który razem kanclarskie pełnił obowiązki, ciągle był u jego boku. Niekiedy drugi pobożny staruszek kapłan go wyręczał. Miał Wojewodów, Podkomorzych, urzędników dworu ale ci jak przyjaciele domowi stali przy nim. Padać przed sobą nie dawał Bolesław nikomu, poufalszych najwięcej kochał, kłamstwem choć dla poczczenia się brzydził.
Miał przy tem książe różne zamiłowania ziemianina. Konie i stada swe lubił, o urodzaje u ludzi pilno się dowiadywał, z prostemi zagrodnikami rozmawiał i żartował, jakby mu równi byli. Nieraz ubogiego dziada na drodze spotkawszy, wiódł go z sobą, śmiejąc mu się i wyzywając na gawędę.
Miał to szczęśliwe usposobienie, że wesołym rad był być, czoła dla powagi nie chmurzył.