Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Takie ofiary czémże nagrodzić się mogą??

(śmieje się)

Gdyby nie ty — długobym włóczył się po świecie,
Próżnom szpiegów rozsyłał, ostrzył miecz stępiony,
Tyś mi najkrótszą drogę pokazała przecie —
I kiedyż?? Gdy śpiąc Dymitr leży bez obrony,
Kiedy bez niebezpieczeństw, walki, wszystko zrobię,
Raz jeszcze moje dziewczę, dzięki dzięki tobie!

(śmieje się idzie i powraca znowu)

Miło ci? wszakżeś pewnie z swéj usługi rada,
Jakąż roskoszą serce twoje się zalewa!
On śpi, i z snem ku niemu podchodzi śmierć blada,
On śpi, z jutrem się jeszcze obudzić spodziewa,
I gnać mnie jeszcze daléj za sobą po świecie.
O! ileżem ci winien, żem go pojmał przecie.
Bo nie wiesz i mnie pogoń próżna, długa, trudzi
Idę ją skończyć — Dymitr już się nie obudzi,
Chyba na inszym świecie. Tam gdy się spotkacie,
Pewnie ci podziękuje za wierność ku sobie,
Idę!

(idzie i obraca się)

Wszak tam go znajdę, w pobocznéj komnacie?
Idę — słyszysz dziewczyno — idę —

Mołnia wyrywa się coraz silniéj)

— wiesz co zrobię
Miecz ostry!