Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Kasper.

Iść spać — z próżną dłonią,
Wówczas kiedym po wichrach, po burzy, po słocie,
Szedł grosz biédny zarobić w zimnym czoła pocie,
I tyle strachu miało biédne serce moje,
Aż mi się nawet zdaje, że się jeszcze boję, —
A oni tam czekają — tam czeka zapłata.


Grabarz.

Chciałżeś żebym ci za nią dał własnego brata?


Kasper.

I! tego ja nie chciałem — Lecz wracać daremnie,
Bez grosza i po nocy, koło grobu żony! —
Jabym się już tu przespał.


Grabarz.

Będzie ci przyjemnie,
Właśnie dziś też w alkierzu, jest i trup złożony,
Jutro go chować —


Kasper tuląc się do Grabarza i spoglądając na drzwi prawe.

Ej! tu kąty ciasne.


Grabarz.

Zdejmę trupa z tapczanu a —