Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/094

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Wasil.

Nie znam ja ją oddawna! jeszcze była młodą
Już dumna, że w niéj kropla krwi Jagiełłów ścieka
Wyższą siebie sądziła od każdego człeka.
Uparta, nienawistna, siebie miłowała,
Boga — męża — nikogo nad siebie nie miała —
O znam moję bratowę!

(targa ją za suknię)

Ocuć się bratowo!
Kniaź Wasil wita ciebie, dobre niosąc słowo —
Oto miecz krwią sług twoich zbluzgany obficie —
Oto gody, na które spraszałaś życzliwie?
Cóż to! — od twoich gości ucieka ci życie?
Wstawaj pani bratowo! witamy szczęśliwie!

(Księżna ocuca się i mdleje znowu krzycząc)

No! już ją chyba dzisiaj, nie otrzeźwią wcale —
Chyba my ją opuścim — lecz nie! — być nie może —
Żywo.


Dymitr.

Lecz ją zabiją zbytni strach i żale —


Wasil do sług.

Ocierajcie jéj skronie zanieście na łoże,
Potrzebna do wesela matka pani młodéj,
Ksiądz gotów i mąż gotów i gotowe gody —