Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niechaj Bóg Księżnę czerstwém darzy zdrowiem,
I niech mnie przyjmie na gościnnym progu,
Z tak dobrą myślą, tak dla mnie życzliwa,
Jak się Kniaź Dymitr z jéj listu spodziéwa.

Dymitr wychodzi — Słudzy milczą spoglądając na drzwi któremi się oddalił.



SCENA VIII.
Ciż sami prócz Dymitra, Mołnia drugiemi drzwiami wchodzi ze dzbanem w ręku i kubkiem, ogląda się na wszystkie strony, zbliża się do posłańca i daje znak turkowi aby wyszedł. Turek wycbodzi.
Mołnia zbliżając się

Z Ostrogaś przybył, zapewne zmęczony!


Posłaniec.

Nie, mój kozacze, nie dalekie strony!
Przywykłem dawno, nie do takiéj drogi,
Zrosłem, ze strzemion nie wyjmując nogi
Nie czułem nawet jak tu przyleciałem.


Mołnia stawiając dzban przed nim.

Ale się trochę ochłodzić nie szkodzi?