Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po niebiosach tęcza płynie —
Słychać jeszcze grzmot w oddali;
Lecz już słońce ziemię pali,
Już jaśnieją na dolinie
Krasnych kwiatów świéże lica.
Od chatki bieży dziewica —
To pierwszy tych dolin kwiatek,
Pietnaście przeżyła latek.
Już jéj serce mocno bije,
Już jéj oko ogniem żyje,
Pierś westchnieniem się unosi —
A na twarzy pięknéj Zosi
Od róż kraśniéjszy rumieniec —
Ona siadła, plecie wieniec,
Siadła, ale zamyślona
Kwiatkiem nie zdobiła skroń,
A serce biło jéj z łona
I wśród splotów drżała dłoń.
Okiem biegła pod kaplicę,
A w oczach jéj znać tęsknicę,
W sercu bojaźń znać już srogą.
Patrzy, patrzy, aż ktoś drogą
Prosto od owéj kaplicy
Przybliża się ku dziewicy.
Młody, ładny — to kochanek,
I dla niego był ten wianek.