Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   136   —

Łzy, których wysokie powieki nie ronią?
Łzy po Birucie, Witołdzie krainach,
Łzy których bole język nie wypowie,
Pierwsze łzy twoje i śmierci posłowie!

W głębi więzienia, z słomianéj pościeli,
Brzękły Kiejstuta kajdany;
A przy drzwi lochu służalcy wlecieli,
Jeden niósł puhar na poły nalany,
Drugi szmer, trzeci topor z Niemców stali,
Weszli — i u drzwi jeszcze się wstrzymali
I patrzali i milczeli.

— Starcze! — rzekł wreście jeden do Kiejstotu;
Jagajło przez nas przysyła ci dary:
Oto jest czasza z napojem zatruta,
Oto sznur, topór — wybierz rodzaj kury!

Jużeś się nażył i nabił na świecie,
Nam teraz ustąp, a sam idź na góry —
Gdzie jeszcze z braćmi Niemców bić będziecie,
I gnać za psami jelenie i tury,

Kniaź Jagajło śmierć na zgodę swata,
A pomnąc na krew, co w twych żyłach płynie