Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   43   —

Jest ziółko, które Włosi przywieźli nam z sobą,
Jest napój, który Włosi chowają dla wroga,
Jest sztylet śpiący we dnie, czujny nocną dobą,
Usty, sercem, do życia otwarta im droga.

Włoch umie ukryć, co się dzieje w duszy.
Wychyli puhar i uściśnie ciebie.
Ale jak zaśniesz, on z łoża się ruszy,
Zmówi pacierz, byś był w niebie,
I sam do nieba drogę ci otworzy.
Zabije cię z krwią zimną i spać się położy.
A potém z świecą idąc na twoim pogrzebie,
Rzewnie będzie płakał ciebie.

O! niewierz Włochom! — dziś Bona się śmieje,
Ale niewidzisz, co ten śmiech pokrywa;
Z jéj pocałunku jad węży się leje,
A w łonie zemsta dojrzewa.

IV.

Nie wszędzie zamek królów samém złotem błyska,
Nie wszędzie, przepych z nudą wziąwszy się za dłonie
Na tronach, w łożu królów, usłali siedliska
I makowym im wieńcem otoczyli skronie.