Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 262.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I jakoś potem długo dość nie mówili nic o Julji, tylko o sobie. Aż przyszedł list z Warszawy i wszystko wróciło jak było dnia pierwszego.
Jan był niespokojny, czy to przypisać tęsknocie? Marja smutniejsza codzień — choć śmielsza z nim coraz. I nieunikała jego wejrzenia, ani rozmowy, ani spotkania.
Płynęła z biegiem wody. — A za nią był kraj smutny, a przed nią — pustynia. —
Kawałek tylko drogi mieli przebiedz razem. Jan, który w początku narzekał, tęsknił, dni rachował z Marją, choć każde z nich z innej przyczyny, powoli coraz rzadzej na ustach miał Julję. Gniewał się na siebie, wyrzucał to sobie, gwałtem myśl naprowadzał na przyszłość obiecaną — a przyszłość ta nie miała już dla niego dawnego uroku.
W parę miesięcy widoczna była zmiana na obojgu. Jan walczył z sobą, Marja taiła co czuła, ale kochała całą duszą. Cóż kiedy to uczucie utaić się nie da! Niepo-