Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 228.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W sąsiedztwie nikt cierpieć go niemógł; nie było bowiem dokuczliwszego sąsiada, nudniejszego gościa, nieubłagańszego procesowicza. Wszystko robił z flegmą, z krwią chłodną, powoli, regularnie, ale z zabójczą nieczułością machiny. Przemówić do uczucia jego było niepodobna, bo go niemiał i niepojmował w drugich.
Matylda płakała, podkomorzyna pocieszała ją jak mogła i znosiła, prezes naglił.
Safetycz się nareście cytując mnóstwo pięknych rzeczy, oświadczył matce i pannie. Matka odesłała go do panny, panna odesłała do matki. Ale gdy przyszło dać stanowcze słowo, a prezes stukał kijem wymagając końca, Tysia na prawdę zachorowała, schudła i rzuciwszy się do nóg matce, powiedziała: że umrze, jeśli ją za Safetycza wydadzą.
Burza się zbierała. — Prezes poczynał żółknąć i gniewać się. Safetycz cytował różne wypadki miłosne ze starych romansów. Podkomorzyna desperowała, Tysia była nie-