Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 213.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w drugiej starają się zrównać, spoić, związać i idą w roskosznem uścisku ku dalekiemu jeszcze, ale już świtającemu szczęściu. Cóż, gdy to szczęście, ten cel jak wszystko najróżowiej się śmieje, dopóki niedoścignione, dalekie! —
Już zmierzchało, a kochankowie siedzieli jeszcze u stołu przy kanapie, trochę oddaleni od siebie, ale co chwila niewiedzieć jakim przypadkiem zbliżając się powoli. — Jan opowiadał o swoich podróżach. Julja żartowała, ale w głosie jej słychać było wzruszenie i bojaźń poprzedzającą zawsze wielką życia chwilę.
Marja przebierała od niechcenia po klawiszach fortepianu, żeby rozmowy nie słyszeć, twarz jej blada na policzkach dwojgiem rumieńców gorączkowych zapaloną była.
— Podróż, mówił Jan do Julji — jak wszystko w życiu najroskoszniejsze, gdyśmy nie sami. Widzę, i myśli, które we mnie widok budzi, niemam z kim podzie-