Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 204.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I wybiegła swobodna, śpiewając — szukać prezesa. — Babka się modliła i płakała, wyrzucając sobie że tak łatwo pozwoliła na zrzeczenie się milionowej fortuny. Szczęściem trafiła w xiążce nabożnej na godzinki do Opatrzności, i w nich jakby ręką losu wskazaną umyślnie, wyczytała pociechę.
Tym czasem Julja szła do salonu, gdzie prezes żółty, kwaśny, zły, gderzący, czytał kurjera i dławił się nim i bułką. Usiadła naprzeciw niego, ten zmierzył ją okiem ponurem.
— A co, natańcowałaś się?
— O! wybornieśmy się bawiły. Nicby mi niebrakło, gdybym co trzeci dzień nie widziała babci we łzach.
Prezes ruszył ramionami — A któż winien jej, że płacze.
— Niewiem, ale wiem, że jej łzy na moją duszę padają, jak rozpalony żar.
— Ślicznie panna mówi — to starajże się pocieszyć babunię.