Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 187.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tostwem? Co on myśli o mnie? Zechcesz on powrócić? O Marjo, Marjo! ratuj mnie, serce mi pęka. A Marja kołysała ją i pocieszała jak mogła; choć biedna sama też potrzebowała pociechy, choć cierpiała daleko więcej. Bo i ona go kochała, ale miłością bez nadziei, miłością, która podobna jest do stepu piasczystego, gdzie niema końca, niema rosy, niema źródła. W górze słońce co zajść niemoże, pod nogami fale piasku, i nic więcej — nic więcej. A ta miłość zrodzona nagle, odpychana, walczona, musiała pozostać na wieki w sercu, nie dojrzana oku, niepocieszona niczem, nie osłodzona nigdy.
Biednej sierocie i to cierpienie było szczęściem, bo kochać choćby bez jutra i przyszłości, zawsze jest najwyższem dobrem na ziemi. Jest to kielich goryczy, któren spragniony pije z roskoszą, bo wypiłby truciznę, tak go spaliło pragnienie.
Tak właśnie kochała w cichości Marja, której życie całe było pragnieniem, bez kropli rosy, bez ochłody...