Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 180.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciła się na szyję przyjaciółce z namiętnym zapałem. — Przepraszam cię! przepraszam. Biednam ja! słowa nawet moje kaleczą, cóż dopiero miłość moja.
— Może zabić — cicho powiedziała Marja — powiedz mi, prawdziwież to, szczerze mówiłaś o próbach, o doświadczeniu.
— Słuchaj, jam dziecię według was wszystkich, ale w sobie czuję, żem dorosła uczuciem i myślą miary, za którą nie przejdę. — Jestem uparta, mówicie, bo mam przekonanie własne; czego chcę, wiem i gdy chcę mieć muszę. Miłość jest wielkim celem mojego życia, ale nie taka jaką pospolicie widujem, nie uperfumowana, w glansowanych rękawiczkach i czarnym fraku, — nie! nie! Wszystkom gotowa jej poświęcić, ale chcę żebym jej stała za wszystko. — Prezes mnie wydziedziczy, będę prawie ubogą — o to mniejsza, ale chcę być szczęśliwą i pewną, że ten komu się oddam, będzie prawdziwie tym, kogo oczekiwałam.