Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 160.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzyszem. Łzy zakręciły mu się w oczach, Julja ich nie widziała, ale Marja postrzegła i jej także dwoje łez zamgliło czarne zrenice.
Jan zobaczył te łzy współczucia i serce mu uderzyło; — znowu uczucie niepojęte pociągnęło go ku Marji. — Ale to trwało mgnienie oka. Julja patrzała na niego. —
Rozmowa stała się powszechną. —
— Pozwolisz mi pani powrócić tu? spytał korzystając ze szmeru Jan.
— Ja? wszakżem pana prosiła sama — a fałszem się brzydzę i — szczerą jestem.
— A prezes —
— Możemy nieuważać na dziwactwa prezesa.
— Więc mogę?
— Kiedy pan nasze strony opuszczasz? głośniej spytała Julja.
— Niewiem sam jeszcze.. — Czyż i pani mnie wypędza? rzekł ciszej.
— Właśniem go namawiać chciała, żebyś pozostał przy ojcu, którego tak kochasz.