Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 159.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyszłość! co za męki! ile przecierpieć potrzeba! To dla niej! — Lecz będęż miał siłę?
— Zbliż się pan do herbaty — zawołała Julja i rozpogodź czoło, godziż się być tak smutnym między nami?
— Smutek jest nieproszonym i niespodziewanym gościem, który wchodzi i zasiada, gdy najmniej go wyglądamy.
— O! takiego gościa nie przyjmować. —
— Biedni goście! szepnął Jan — jeśli ich wypędzają, a im się tak chce pozostać.
Julja tylko słyszała te słowa półgłosem wymówione, i nic nieumiała na nie odpowiedzieć. Podkomorzyna wmięszała się do rozmowy i poczęła Jana rozpytywać o ojcu, którego chociaż była blizką sąsiadką, nigdy go nie widywała. Syn z miłością do zapału posuniętą, odmalował jej życie spokojne, święte tego starca, który niczego nie żałował, po niczem nie tęsknił, modlił się, pracował, pocieszał drugich i czekał śmierci jakby pożądanej godziny połączenia z długo niewidzianym przyjacielem i towa-