Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 128.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ski nic mu o użyciu dnia, o robocie nie potrzebował dyktować, Kasper magnetycznie jakoś wiedział, co potrzeba było robić. To wyrzeczenie się siebie nie wiele go kosztowało — był najszczęśliwszy, zawsze wesół, rad wszystkim, pierwszy do wyperswadowania, jeśli się co złego stało. — Ożywiał sobą cały nie wielki dwór Darskiego i był jego głowa i duszą. Pod przewodnictwem tego znakomitego człowieka, któren ręce w tył założywszy szedł powoli obok pana i panicza, doszli do dworku. — Tu z wielkiem podziwieniem zastali obcego człowieka, właśnie w tej chwili podchodzącego ku drzwiom z białą kartką w ręku.
— A zkąd to moje serce? spytał razem prawie p. Darski i Kasper.
— Z Dąbrowej, panie, z kartą. —
— Idźże Kasprze, przyjm gościa w czeladnej, a ja pismo odczytam.
Stary zawsze tak obcych przyjmował, że ich musiał bodajby na chwilę tylko przybyłych ugościć, nakarmić, napoić i uczcić,