Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 120.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go sam opatrzył, nic mu się nie stało. Ale gdzieżeś był?
Jan, który tajemnic mieć niechciał, opowiedział staremu swoje pierwsze, drugie i trzecie na balu i dzisiejsze czwarte spotkanie z Julją i Marją, nie tając wcale, że jedna z nich mocno go zajęła.
Darski potrząsał głową i brwi zachmurzył. —
— To coś szparko mości panie — rzekł wysłuchawszy, a w dodatku i na nic ci się nie zdało. Boż to pany, a my wcale nie — oni dumni jakby ich rodziła Batorówna, z tego nic być nie może, tylko się daremnie zakrwawisz w sercu. Ot lepiejbyś sobie ubogą jaką znalazł szlachcianeczkę, a piękną, a skromną; a poczciwą, a pracowitą; pobłogosławiłbym ci z duszy.
— Przecież jeźli im o to chodzić może, jestem szlachcic. —
— Tak, bo spodziewam się, że i w duszy szlachectwo nosisz jak wszyscy Darscy, bez czego kiep szlachcic — przerwał stary.