Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 115.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Darski! zawołała Julja — a! nazwisko mi znajome — ojca pańskiego nikt niezna, ale słyszeliśmy o nim. Widać żeś się pan nie wychował w tych stronach.
— Mało tu byłem, dla tego nietylko nikt mnie tu niezna, ale że żyję, nikt niewie prócz poczciwych dawnych naszych włościan. Dawniej młodym bardzo, służyłem wojskowo, potem podróżowałem, teraz — mieszkam daleko ztąd w Litwie i jestem tu tylko parę razy w rok, żeby starego ojca, który się do mnie przenieść niechce, zobaczyć.
Gdy wspomniał o Litwie, Marja pobladła, zmieszała się, zadrżała i zmieniła się tak strasznie, że Jan poskoczył ku niej, sądząc iż mdleje.
— To nic, to nic — cicho szepneła — trochę mi się zakręciło w głowie.
Julja miała z sobą flakonik, któren otrzeźwił nieco nagle zmięszaną i osłabłą Marję.
— Teraz wiesz pani wszystko, rzekł Jan — w domu starościnej niemam z kim być, a sam niemogę. —