Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 111.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O! najpierwszy pan Łada — rzekł młody człowiek, uśmiechając się.
— Jakto? pan go znasz? wielkie robiąc oczy spytała Julja.
— Ja znam wszystkich.
— Tak — a pana nikt. —
— Zdaje mi się, nawet pani podkomorzyna.
— W istocie zręcznieś się pan wymknął kozakowi, którego za nim posłano.
— Nic nadto nie mogło być łatwiejszego. Widziałem jak dawano rozkazy panu Kazimirzowi, jak p. Kazimierz oddawał je Mikicie, a juściż zwyciężyć kozaka, nie wielka sztuka.
— Dla czegoż to okrywanie się tajemnicą.
— Powtarzam pani, ja wiele na tem zyskuję. — Zagadki zajmują. —
— Ale mi się zdaje, że czasem i straszyć mogą?
— Doprawdy? mógłżebym kogo sobą przestraszyć?