Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 082.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jestem tutejszy rodem, ale gościem w istocie.
— Godzi się pana spytać? — niedkokończyła.
— Przepraszam panią, rzekł śmiejąc się młody człowiek — wiem jaki urok nadaje każdemu otaczająca go tajemnica i niechcę właśnie stracić jedynej rzeczy, którą się tutaj odznaczam.
— I pan sądzisz, że się nie dowiemy o nim?
— Jestem tego pewny. —
— Wyzywasz mnie pan? spytała podkomorzyna.
— Jeśli to pani może zrobić przyjemność.
— Przyjemność? — nie — wolałabym wiedzieć od razu, kto pan jesteś — ale jak skoro się temu opierasz, dowiem się przecie z kąd inąd.
— Przestrzegam panią, że gdyby się jej najszczęśliwiej udało — zawiodę jej zajęcie mną. Ani ja, ani nazwisko moje ciekawe nie jest — zresztą pani je znasz. —