Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 077.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o niego Matyldy, ale Tysia (tak ją spieszczono zwano) przypatrzywszy się przez lornetkę, odpowiedziała — niewiem kto to taki.
Podkomorzyna nadchodząca, niesłychanie ciekawa kobieta, natychmiast poszła robić śledztwo, co jej z pomocą licznych związków i znajomości, najłatwiej przychodziło. Milczeniem każdy odpowiadał — Dowiemy się — a nikt nieznajomego naszego nieznał. Julka niecierpliwiła się.
Nieznacznie i jakby przypadkiem zbliżył się zagadkowy młodzieniec do krzesła, na którem nasze panny siedziały. — Julja niemyślała pierwsza go poznać, czekała żeby im się ukłonił, a czekała z biciem serca. Nieznajomy przywitał je, ale milcząco; zastanowił się trochę.
— A, i pan na balu? spytała go Julja.
— Bal na cel tak święty, jakżeby na nim nie być?
— Zapewne, przytem tu wszystkich znajomych zobaczyć można. —