Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 063.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi w oczach robiła wreście co chciała Julka. — Oprzeć się jej było niepodobna.
Poszły więc w dąbrowę, znów usiadły na murawie, ale Julka już oka nie spuszczała z gęstwiny, którą dwa razy zjawił się ciekawy młodzieniec. —
Na ten raz napróźno siedziały do mroku, słońce zaszło i musiały powrócić do dworu. Julka była smutna nad swój zwyczaj, zamyślona i oczy jej zachodziły łzami. Marja choć z bolem serca rozweselała ją, usiłując udać wesołą.
Wymyślała zajęcia, zabawy, czytania, prowadziła do kwiatków, zachciewała grać na cztery ręce, słowem czyniła co mogła żeby rozerwać Julię, ale na próźno. Starościna nawet postrzegła zmianę we wnuczce i przestraszona wziąwszy na bok Marję, rozmówiwszy się z nią, wieczorem oznajmiła, że w miasteczku ma być bal na kościół dany i że należałoby tam pojechać. —
Oddawna starościna sama nie ruszała się z domu, ale w razie potrzeby Marję z Ju-