Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 011.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja? ja? To mówiąc rozśmiała się na całe gardło i pokazała białe jak śnieg ząbki drobniuchne, ostre, gęsto w ustach zasiane. Ja? pójść za mąż tak sobie, jak to wy wszystkie idziecie? — Prawdziwie, gdyby to kto inny mówił? ale ty moja droga, co mnie znasz. —
— A! wszystko się trafia na świecie!
— Nie! nie! nie! — I wziąwszy się oburącz za głowę, blondynka zakręciła się w kółko, potrzęsła nią i ruszając ramiony, usiadła znowu na zielonej murawie pod dębami.
— A gdyby?
— Gdyby, mówisz? Niechże mój przyszły małżonek wcześnie sobie stryczek nagotuje, bo pewnie do pół roku powiesić się będzie musiał, rozumie się, jeśli sobie w łeb nie strzeli, czego mu nie bronię. — Takiej żony świat nie widział, jaką bym ja była.
— Z twojem anielskiem sercem —
— Tak, z mojem! Mam serce, mam, ale też kiedy to serce zabije nienawiścią,