Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/235

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Z dworku musiał się wynosić. Jednego więc rana, związawszy rzeczy, poszedł do Bietki.
    — Mnie tu niema co robić — rzekł poprostu — a widzi mi się, nie mogę ja z wami tak mieszkać, ni przyjaciel, ni sługa. Zechcecie co odemnie...
    Nie dała mu dokończyć Bietka.
    — Cóż wy myślicie poczynać?
    — Służby sobie szukać.
    Zamilczała, wcale go nie wstrzymując.
    — Ojciec mi mówił — dodała po chwili — że wam winien wiele. Potrzebujecie czego, mówcie mi otwarcie.
    Lackowicz głową potrząsnął.
    — Ojciec wasz — rzekł — dał mi już ile potrzebowałem.
    — Dopóki jesteście w Warszawie, dowiadujcie się do mnie — dokończyło dziewczę.
    — No, a wy? — nieśmiało odezwał się przyjaciel — co myślicie?
    — Muszę czekać, nie straciłam jeszcze nadziei — odparła pocichu Bietka — a potem? Sama nie wiem.
    Zostawszy z jedną sługą sama we dworku, niebardzo się czując tu bezpieczną, myślała już sierota przenieść się do Bieleckich, potem Łukasz jej nastręczył stróża, za którego ręczył — pozostała jeszcze we dworku.
    Co się z Płazą stało? biedna łamała sobie