Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i ręcznej broni, kul, ołowiu i wszelkich przyborów wojennych.
Wszystko czego ówczesna sztuka wojenna wymagała, jeśli nie wzbyt znacznej ilości, to aż do najwykwintniejszych sztuk na okaz mieściło się w cekhauzie. Działa burzące ogromne, olbrzymie moździerze, organki, łańcuchy do spinania wozów, całe stosy muszkietów, całe gromady petard, granatów, kul, zalegały pod ścianami.
Paweł Grodzicki, który miał w zawiadowaniu arsenał, czekał tu już ze służbą na króla, który miał jakieś muszkiety nowe oglądać.
Jakoż raz wniesiony do sali, zdawało się, że o wszystkiem zapomniał, i dwór, który za nim nadciągnął, pozostawszy w ulicy mógł się pospać, oczekując na powrót, gdyby i tu zaraz za królem tłum się nie nacisnął. Mieszczanie wyciągali wnioski.
— Patrzajcież — mówił jeden — sejm się zbiera, senatorowie jadą z pokłonami na zamek, a król gdzie? w cekhauzie. Łatwo zrozumieć co to znaczy, jakby drukowane stało.
Wy sobie radźcie nie radźcie jako chcecie o spokoju, a ja do wojny się będę gotował!
Potakiwano głowami i uśmiechano się.
W czasie pobytu w cekhauzie król posyłał razy kilka po wojskowych, kazał przywoływać Rejnera. Sprowadzono żołnierzy, aby próbować wagi i miary muszkietów. Czynność była nieustanna.