Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Powiadano, że N. Pan znużony był i cierpiący.
Podagra służyła teraz doskonale, ile razy chciał się pozbyć odwiedzin natrętnych. Bocznemi drzwiami wpuszczano dworskich urzędników i te osoby, z któremi król widzieć się żądał.
Dnia tego aż do późna antykamery były pełne, nieustannie zajeżdżały kolebki, senatorowie, biskupi jedni po drugich, z twarzami przeciągniętemi domagali się posłuchania.
Podkomorzy miał ciągle do czynienia, tłumacząc znużeniem króla.
Wszyscy odchodzili zafrasowani, szepcząc, a niepokój na wszystkich twarzach był jakiś niezwyczajny.
Tymczasem do króla powołano potajemnie Rejnera, jednego z dowódzców zaciążnych pułków, potem dwu jeszcze pułkowników piechoty. Tym Władysław wydawał rozkazy, ożywiony, wesół i każdego z nich prawie czemś obdarzał. To też na twarzach cudzoziemców malowało się uszczęśliwienie, gorliwość do służby i niezwykła buta.
Nieco się tych cichych posłuchań pod wieczór przebierać zaczęło, gdy król zadumany, postrzegł stojącego nieopodal od łóżka swego, ulubionego młodego Paca. Faworyt ten, który zwykle fantazyom miłosnym króla dopomagał i we wszystkich intrygach dworskich był czynnym, zazwy-