Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie damy się mu złamać — przerwał Władysław. — W Krakowie czasu koronacyi, we Lwowie w ciągu mojej podróży musiałem ciągle kruszyć kopie za programem moim, udało mi się wielu pozyskać. Niewszyscy są przeciwni, ale tu obawa szlachty, która ma wstręt już od wszelkiej wojny!
Rachuję na to, że zebrani na sejm, jedni drugich nawracać będą.
Kazanowski i Ossoliński ukradkiem spojrzeli na siebie i oba już zamilkli, wyrzekając się dalszego z królem sporu.
Władysław okazywał wielką pewność siebie i bezpieczeństwo.
Kanclerz wspomniał o listach od kozaków otrzymanych.
— Należy ich oszczędzać i słuchać — rzekł król. — Są mi potrzebni, chcę ich mieć dla siebie. W ostateczności...
Nie dokończył.
— Z odpowiedzią strzymać się musimy do końca sejmu.
Kanclerz zabawił niedługo, Kazanowskiego król, poszeptawszy mu coś na ucho, odprawił zaledwie, gdy Pac już mu nowych gości oznajmiał, nad których przyjęciem król się namyślał zasępiony.
Kasztelan gdański, wojewoda rawski, kasztelan sieradzki, odesłani z przeproszeniem do jutra.