Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiem tylko tyle, że na kresach miał jeszcze do czynienia, bo tam znaczną część życia spędził — odpowiedziała Bietka. — Miał interesa swe załatwiwszy, przyjechać do Warszawy i osiąść tu, a okupić się gdzieś, bo mu życie na granicy od Dzikich Pól dokuczyło. Da-li Bóg, gdy powrócimy z tej wędrówki naszej, może go już zastanę w Warszawie.
— A! mój Boże — przerwał Nietyksza — jak mnie to boli, że ja w tę drogę ze dworem się puścić nie mogę. Przydałbym się może naco, ale mi od moich Radziwiłłów całkiem odstać się nie godzi.
— I jabym tego nie radziła — odezwała się Bietka. — Król zapewne dalej, jak do Lwowa, gdzie się chce widzieć z panem hetmanem polnym, nie pojedzie.
Radzono mu, aby go raczej do siebie powołał, ale mi się zdaje, iż (tu głos zniżyła) N. Pan ma też więcej coś na celu, i od tej podróży nie odstąpi.
Nie tak też to znowu sroga rzecz — mówiła dalej — trochę letnią porą kraju przejechać i zobaczyć, a królestwo oboje i ich dwór wszędzie znajdą gościnne przyjęcie. My też z francuzkami nie będziemy miały powodu się skarżyć, choć moje koleżanki znad Sekwany u nas wszystko znajdują dziwnem dla siebie i niesmacznem. I one i sekretarz królowej p. Desnoyers, który