Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/044

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To go przepiszą — zawołała niemka. — W. Król. Mość nie masz lepszego, wierniejszego sługi nad Paca. On cierpi od wszystkich, on jeden o sobie nie pamięta. Radziwiłłowie ciągle coś biorą, partyę sobie tworzą, a są przeciwko W. Miłości najważniejszym planom i projektom. Jeżeli się królowa opiera z pieniędzmi — powtórzyła niemka — nieczyja to sprawa tylko ks. kanclerza. I za to go masz W. Król. Mość nagradzać jeszcze?
Zjawił się w porę sam Pac ze łzami na oczach, bolejąc nad tem, iż król jego rodzinę tak lekceważył... a korzystając ze zręczności nietylko brata zalecał, ale począł przeciwko Chreptowiczowi wymyślać, którego Radziwiłł na województwo nowogrodzkie zalecił i miał już obietnicę, że je otrzyma.
Jeden ten wieczór, nagle wczorajszą dla Radziwiłła łaskawość zmienił nagle, ale Władysław tak się całym sprawy przebiegiem zgryzł, przewidując następstwa, że nazajutrz ciężko zachorował.
Kanclerz Radziwiłł przybył z przywilejami do podpisu, wybiegł do niego łamiąc ręce w istocie nastraszony Kazanowski, powiadając, że królowi grozi niebezpieczeństwo.
— Śmierć przededrzwiami! — wyraził się marszałek. — Radziwiłł nie domyślając się nic jeszcze, odjechał nie mogąc widzieć chorego.