Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tał Płaza w końcu — do kurenia odpocząwszy, czy co?
Lasota miał już cały swój plan osnuty, dla którego chciał do Siczy się dostać, ale starszyzna naradzała się cicho, a najpoważniejszy z nich Netreba rzekł.
— Poco tobie darmo na Sicz i z Siczy znowu nazad. My musimy ostatnie listy wyprawić, ty drogi znasz, ludzi widziałeś. Naco nam innego szukać. Długo nie zabawi musimy cię wyprawić znowu. Zostań tu, czekaj. Gdy listy będą gotowe, przywiezą ci je tutaj, wypoczniesz tymczasem.
Płaza coś zamruczał chcąc się wypraszać. Netreba go po ramieniu uderzył.
— Tymczasem twoje miejsce tu — rzekł stanowczo. — Krzywdy nie będziesz miał. Marfa lepiej warzy i piecze niż nasz w kureniu, odpasiesz się u niej na słoninie i mięsie.
I nie słuchając go wyszli nazad do gospody, a on wywlókł się za nimi. Nie obejrzeli się już nawet na niego, sobą zajęci.
W izbie na wychodzącego z posępną twarzą oczekiwał już Lackowicz-Caryca i pochwyciwszy go pod rękę wyciągnął z sobą na podwórko od strony rzeki.
Krzaki tylko wiśniowe dzikie, poczepiane na stoku urwiska, oddzielały ich od majestatycznego widoku Dniepru, na którym właśnie, po spłynięciu lodów, ruch się największy objawiał.