Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zaporożskiego... łaska. My to znamy tę łaskę, aleby ją czas na drobny pieniądz wymienić.
Spytali potem o ożenienie królewskie, bo i o tem wiedzieli, że królowa francuzka miała wielkie z sobą przywieźć skarby, a Jerema potwierdził, iż powszechnie twierdzono w istocie jakoby posag miała znaczny.
— W listach znowu tylko łaska stoi króla JMci — dodał jeden — a nam trzeba żołdu i bezpieczeństwa, iż zostanie wypłacony. Broni musimy kupić, czajki budować, ludzi ściągać, a nasze gródki poumacniać, bo turek zaczepiony, wraz z tatarami na nas padnie.
— A co z tych listów — niechętnie rzekł trzeci — my jemu czołem bijemy, on nam łaskę swoją posyła... i z tego ślinienia nic... ino czas marnie uchodzi.
Wszczęli tedy naradę, nie pozbywając się Płazy, który stał, a w końcu wszyscy się na to zgodzili, że im trzeba jechać do kosza, radę zwołać, postanowić coś, listy odprawić, warunki w nich jasno opisać, a o dokończenie układów naglić, aby wiedzieć czy cesarskich posłów z niczem mogą odprawić.
Cesarzowi niemieckiemu, choć wiele obiecywał, wierzyć jakoś nie chcieli.
Władysław z tem swem postanowieniem poskromienia panów bardzo im się podobał.
— A cóż ja mam począć z sobą? — zapy-