Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dagra wystąpiła, a przytomny Pac zapewnił, że król tak bywa trapiony bolami, iż krzyczeć musi, a w tym stanie nie chciałby się dać widzieć nikomu.
W ten sposób, chociaż pani de Guebriant nie mogła skarżyć się na przyjęcie, nie przyniosła z niego królowej nic oprócz bardzo wątłej nadziei, iż król kiedyś znudzony, będzie musiał wstać z krzesła i przestać się składać chorobą.
Cierpienia były rzeczywiste, trwały one już od lat wielu, ale nie były w tej porze tak gwałtownemi, ażeby Władysławowi odejmowały władzę poruszania się i nie dawały chwil swobodnych. Wiedziano, że samnasam z panną Amandą o kijku chodził bez pomocy po pokoju, poruszał się dosyć swobodnie i zapominał o obrzękłych nogach.
Dla królowej tylko pozostawał chorym zawsze.
Zabawiały ją tymczasem panie senatorowe, które się w Warszawie znajdowały, było parę wesel w domach znaczniejszych, na które ją zaproszono, odwiedzała kościoły, przejeżdżała się po mieście. Nabożeństwo i z potrzeby dusznej i dla zajęcia czasu, stało się jej ucieczką najmilszą.
Długie godziny spędzała w pobliższych kościołach, a że pora wiosenna coraz dalszym wycieczkom sprzyjała, marszałkowa Kazanowska,