Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie mogli tak się tu ożywił, tak nawet chwilami był wesołym.
Pac i Platenberg zabawiali go powieściami o francuzach, nastając na to, że oprócz siostrzenicy pani de Guebriant, w której już paniczów zakochanych czasu podróży kilku jej nadskakiwało, nie było ani jednej z dziewcząt przy królowej, wartej aby ją w Polsce zatrzymać.
Wszystko to należało precz odprawić, aby sobie spokój zapewnić.
Nazajutrz król zgóry zapowiedział, że będzie chorował, i jeżeli zostanie zmuszony na chwilę się ukazać przy obrzędzie oddawania darów, jakie mieli składać posłowie i korporacye, ks. Neuburgski, Pruski i inni, natychmiast potem powróci na swe pokoje.
Do tego obrzędu królowa już była przygotowaną zawczasu; uniknąć go, mów, które mu towarzyszyły, i siedzenia w nieogrzanej dużej sali, nie mogła, odłożyć nie zdało się na nic, musiała więc przywdziać strój uroczysty, obmyć oczy spłakane, zasiąść pod baldachimem, i uśmiechać się przypadającym na kolana, a u nóg jej składającym złociste naczynia, misy, klejnoty, futra i najrozmaitsze ofiary. Wartość ich, dosyć stosunkowo mierna, nie zdołała nawet na chwilę ciekawości obudzić i zajęcia. Były to zawsze też same wyroby złotniczej sztuki, które po skarbcach leżały długie lata czekając, aż przy podo-