Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cierniowa to będzie korona!
— Początki są zawsze trudne! — pocieszała de Guebriant. — Mówiłam dziś poufnie z księżną Radziwiłłową, każą się spodziewać zmiany na lepsze... Senatorowie sami będą się starali o to. Kazanowscy, chociaż powoli, działać będą... wreście czas, czas, ten najdzielniejszy pomocnik.
Królowa z rozpaczą patrzała osłupiałemi oczyma w okno.
— Nie opuszczajcie wy mnie! nie odjeżdżajcie — zawołała błagając — a nadewszystko nie dozwólcie, aby mi król z okrucieństwem niemiłosiernem odebrał służbę moją, oddając na łup tym obcym, nieprzyjaźnym. Jeżeli dwór mój nie ma pozostać przy mnie, ja wolę powrócić do Francyi.
Guebriant pochyliła się ku niej.
— Ale oni właśnie tego chcą, do tego dążą, abyś ty, królowo moja, ty sama zerwała ten związek i powróciła ze sromotą do Paryża. Oni ci grożą aby przestraszyć.
Co do mnie — dodała Guebriant — bądźcie pewni, nie ruszę się ztąd dopóki pożycie małżeńskie nie stanie się rzeczywistością.
Król może być chorym jak długo zechce... dla mnie musi na parę dni zdrowie odzyskać, aby małżeństwo miało znaczenie i ważność. Dotąd, biskup auriacki mówił mi to dziś jeszcze,