Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Królowa ciągle była milczącą.
Następnych dni na odwiedzających nie zbywało. Zdawało się, że nie chciano królowej dać się opamiętać, spocząć, pozwolić myśleć. Z Warszawy napływali panowie i panie z pokłonami, chociaż znaczna ich część po francuzku nie umiejąc tłumacza potrzebowała.
Biskup auriacki, pan de Brégy, potroszę sekretarz królowej Desnoyers zabawiali jak mogli gości, dla których stoły ciągle nakrywać i czemś zastawiać musiano, co kuchmistrza de Ronsay przyprowadzało do rozpaczy.
Z Warszawy przychodziły najrozmaitsze wiadomości o królu, o dworze, o cichych intrygach, które jak miny pod twierdzę zawczasu podkładano, aby przybywająca pani bezpiecznie kroku stąpić nie mogła.
Bardzo szczęśliwem to było dla wszystkichże od królowej i tego, co ją jak chmura groźna otaczało, odwracały oczy rozmaite sprawy, zajmujące i króla i dwór jego.
Do posłów weneckiego i francuzkiego, jacy już gościli w Warszawie, przybywał w tych dniach moskiewski, na którego król oczekiwał, bo sobie życzył pozyskać cara w przededniu marzonej wojny z Turcyą, jako sojusznika i po  mocnika.
Wyznaczono mu nawet lepszą niezwykle gospodę, nie w Giełdzie przy Długiej ulicy, ale