Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/120

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    jak to było zręcznie osnutem, aby królowę zawczasu ostrzedz o wszystkiem, uwiadomić o tem, co się na dworze dzieje, nauczyć co ma robić.
    A! ta żmija! — dodała z rosnącym gniewem rękę ściskając i podnosząc — ta żmija.
    — Kto? — spytał Pac spokojnie.
    — Udajesz niewinnego? ty? jakbyś nic nie wiedział. Bietka to wasza ulubienica... ta... wyrwała mi się z rąk po to tylko, aby się znalazła na dworze królowej.
    Ona teraz podszeptuje co ma robić królowa, jak się bronić, jak z królem postępować, a nadewszystko jak się mnie ztąd pozbyć.
    Na chwilę gniew mówić jej nie dał, tylko czarne oczy zapalały ogniem mściwym.
    — Ale ja też nie jestem już tak całkiem bezsilną jak się zdawać może — mówiła drżącym głosem — znajdę sobie przyjaciół, pomocników i potrafię się pomścić.
    Z królową ona przecież tu na zamek przybyć musi, a wiem, że jest przy niej, że tam uczy i tłumaczy, co poczynać mają, że francuzom zdradza wszystkie tajemnice. Gdy się zjawi ta na zamku o! ani krolowa, ani francuzi nie potrafią jej obronić odemnie. Muszę się zemścić.
    I silnie uderzyła w stół ręką.
    — Wyprawili ją ztąd umyślnie — poczęła żywo — Kazanowscy... wiem o tem, ale czynili tak jakby się do niczego nie mięszali. Oni za-