Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rada zobaczyć Paca, ale nie mogę! Nie. Czasu mi nawet zabraknie; a gdyby się wydało, że tu jestem... Nie! nie! Z jedną moją starą Mingajłową widzieć się muszę, bo taby mi nie przebaczyła.
Bielecka chciała się dowiedzieć, jak Bietce udało się tak szczęśliwie na swem postawić i do królowej dostać, ale dziewczę na dłuższe opowiadanie czasu nie miało i zbyło ją kilku słowami.
Wieczór upłynął na wzajemnem badaniu, a powracający do domu Bielecki niemniej od żony okazał się ciekawym. Potwierdzał on wszystko co mówiła żona. Niestety! Amanda zachwianą swą nad królem władzę odzyskiwała z każdym dniem widoczniej.
Oprócz Paca skupiali się już i inni znowu przy faworycie, znajdując że daleko wygodniej będzie jej stronę popierać, niż królowej, przeciw której uprzedzenie króla nietylko rosło coraz, ale przybierało groźne cechy.
Ci co powracali do Warszawy z Nieporętu, z Mławy, z drogi, powitawszy królowę, wszyscy uprzedzeni przez przyjaciół panny Amandy, przywozili wiadomości, które jej tylko na korzyść wychodziły.
Opowiadano królowi, że królowa wcale się młodą nie wydaje, ani tak piękną jak na przywiezionych wizerunkach, że jest dumną, pogar-