Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/048

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Cóż się z nią stało? — zapytał.
    — Nie wiem dokąd uszła — odezwała się niemka. — Bywała bardzo często u szafarza Bieleckiego, posyłałam tam po nią. Zaklina się jejmość, jej dobra przyjaciółka, że o niej nic nie wie.
    Zygmunt nogą uderzył o posadzkę.
    — Ty jesteś król — zawołał podnosząc rękę i wyciągniętą ukazując na podłogę — rozkaż, niech natychmiast powraca, niech Amanda jej nie prześladuje i niech się ona bawi ze mną. Ja starej Lipczycowej nie lubię, ona ma wąsy.
    Oprócz Amandy, której gniew rósł, rozśmiali się wszyscy. Władysław się obrócił do Paca.
    — Niepodobieństwem jest — rzekł — ażeby się tu w mieście skryć miała... kazać jej szukać i przyprowadzić.
    I pomyślawszy nieco król dodał:
    — Mówiliście o ojcu... któż jest i zkąd się wziął ten ojciec?
    — O tem zapewne wojewodzic lepiej W. Król. Mość objaśnić potrafi — wtrąciła niemka, której król zadał pytanie. — Ja nie wiem. Bietka ta miała szczęście i wojewodzicowi się podobać...
    — I memu synowi — dodał król żartobliwie, bo go zazdrośne gniewy niemki bawić zaczynały — cóż chcecie, nawet mnie!
    Amanda odskoczyła w głąb komnaty.