Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

towa była listy wymyśleć, aby króla od żony zrazić i pozostać przy nim.
Królowi też Pac i drudzy wmówią, że z Amandą, gdy ona pozostanie, nie będzie potrzebował się rachować, bo ona go nie spyta czy się z kim zabawiał na uboczu czy nie? a królowa będzie zazdrośna. Życie teraźniejsze wygodniejsze dla niego i dla tych, co korzystają.
— Nie domyślajcie się nadaremnie — wtrącił Bielecki — bo odgadnąć nikt nie potrafi, a wkrótce wszystko musi wyjść na wierzch jak oliwa. Panna Amanda się potrzyma jaki czas, a no przed żoną ustąpić musi. Kazanowski, Ossoliński, duchowieństwo, co jest poważnych ludzi, wezmą stronę królowej, sam król zechce-li od niej posagu na wojnę dostać, musi przecie się zbliżyć. Francuzka też pewno rozum ma i tak się jak nieboszczka zawojować nie da.
— Tymczasem ludzie wodę mącą — dodała Bietka — i ryby w niej łowić będą.
Płaza zwrócił potem rozmowę na córkę polecając ją Bieleckim.
— Ja otwarcie mówię — dodał — losu dla niej nadzwyczajnego nie żądam, byle uczciwego męża znalazła, choćby sobie ubogim szlachetką był, mnie dosyć. Myślę, że i ona ma rozum i wysoko się wdzierać nie będzie.
— A ja, ja — odezwała się Bietka — na teraz o żadnym zgoła mężu nie myślę. Naprzód