Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/013

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

całkiem szczerze wyspowiadać i poradzić co dalej?
Ks. Stoczek niezawsze mu dał radę taką, za którą pójść otwarcie było można, ale wskazywał drogę, uspokajał sumienie. Teraz zaś ksiądz mu był nieodzownie potrzebnym. Po namysłach wielu postanowił jemu opiekę powierzyć zwierzchnią nad córką i pieniądze, jakie przywiózł, złożyć u niego na wypadek wszelki dla Bietki.
Nie łudził się bowiem — podróż była długa, niebardzo bezpieczna, powrót wątpliwy... Samo odkopywanie skarbu i wyprowadzenie go z Siczy tak, aby tego nie dostrzeżono i nie powzięto podejrzeń, dosyć było trudnem. Płaza przebiegłym bardzo nie był, a często gwałtowny, choć już przytępiony wiekiem, temperament go zdradzał. W Siczy miał-ci przyjaciół, ale daleko więcej zazdrosnych i niechętnych.
Było więc o czem rozmyślać. Powołanie do kanclerza nie mogło nic innego oznaczać nad odprawę.
Tegoż dnia idąc na zamek do córki, z którą się widzieć chciał conajprędzej, spotkał Parfena czatującego około Bernardynów.
— A co, batku? niema tam nowego dla nas nic? — zapytał go kozak.
— Owszem — rzekł Płaza — jutro mi kazano u kanclerza być, a że jemum listy oddawał,