Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łatne z takiemiż sznurami, frenzlami i bogatemi kutasami.
Piękny bardzo wizerunek na ścianie poważnej matrony w sobolowej szubie, z różańcem i książką w ręku, matkę pani marszałkowej wystawiał, a naprzeciw w delii palowej i zbroi, z ręką w bok na szabli stał ojciec. Jarzemski ciągle im kazał patrzeć pod nogi na wzorzyste to drewniane, to marmurowe posadzki, ale Płazę więcej w podziwienie wprawiały hodowane zwierzątka, których i tu było znowu pełno. Między niemi hodowały się ulubione pani synogarlice, do których nawet osobna była sługa, co nad niemi dozorowała. Miały one w jednym z pokojów gniazda i tu się całemi rodzinami mieściły.
Zdawało się tedy wszystko już wyczerpanem, zwłaszcza, że się do mieszkania Mingajłowej zbliżali; Jarzemski przecież dozwoliwszy Bietce, aby na nich czekała u starej ochmistrzyni, pod rękę ujął Płazę i zszedł z nim na dół.
— Niechże wie, mościpanie — rzekł — jakich to my panów mamy.
Teraz — dodał — zejdziemy do skarbnicy, o tyle o ile jej nam widzieć dozwolą.
Szepnął coś klucznikowi prowadzący i otwarto im do sklepu pierwszego. Płazie trochę się lice rozjaśniło. Całe tu ściany były zawieszone najpiękniejszą bronią, strzelbami, ptasznicami, janczarkami, szrotownicami, karabinami, muszkie-