Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kazanowski przyjść mógł do takiej majętności, która mu na to starczyć dozwoliła?
Jarzemski głowę nizko skłonił.
— Tajemnicą to nie jest — rzekł — sam pan marszałek powtarza głośno, iż wszystko winien jest łasce pana swojego, którego serce umiał sobie pozyskać. Ale też wiedzieć należy, iż gdyby dziś król, jak niegdy książe zapotrzebował wszystkiego tego mienia od p. marszałka, oddałby mu co ma do ostatniej koszuli.
Bietka się uśmiechnęła trefnie.
— A! byle się to nie zimą przygodziło — zawołała — bo p. marszałek chłodu nie znosi!
Mnóstwo potem drobnych osobliwości, zwłaszcza między naczyniem do picia, począł Jarzemski ukazywać Płazie; były tu bowiem puhary w kształcie zwierząt i ptaków, drogiemi kamieniami i perłami sadzone, z jednego kamienia żłobione i takie, z których aby się napić a nie rozlać, wiedzieć trzeba było jak się obchodzić z niemi. Muzyk, poeta i budowniczy był też we wszech kunsztach tak obyty i obeznany z niemi, iż dla niego nie było tu tajemnic.
Czas jednak na tem oglądaniu tak szybko upływał, iż Bietka nawet przyśpieszać zaczęła oglądanie reszty, ale Jarzemski nie dał się już przełamać.
— Żądaliście odemnie, ażebym pałac pokazał, panieneczko moja — rzekł — bądźże cier-