Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co to za cuda i wspaniałości są, gdy teatrum grają, gdy śpiewacy postrojeni na scenę wynijdą, gdy wszystko w ruch się wprawi, a capella, aktorowie, kunszty, ognie na jeden obraz się złożą. Wielki miłośnik teatru, szafarz unosił się mówiąc o nim, a przysięgał, iż na całym świecie drugiego pewnie podobnego nie było.
Płazie wyrwało się tylko:
— Cóż to kosztować musi?
— O tem wie jeden Pan Bóg i pan podskarbi — rzekł Bielecki — a może mylę się, bo król ze swej szkatuły musi łożyć, a z tą się on nie liczy. Włochy za gardła płacić każą tak, iż żaden kaznodzieja tyle co oni jurgieltu nie bierze. Capella też z cudzoziemców złożona, małoco swoich; malatury obcych rękami robione; naostatek i komedya nie po naszemu, ale po włosku, galanto.
U nas tak — dołożył szafarz wygadując się — król pono najlepiej lubi po niemiecku, bo go Meyerin uczyła jak matka kochając, włoski mu też do smaku, francuzkim nie gardzi, a polski choć zna dobrze i mówi nim gładko, ale to powszedni chleb dla pospolitych ludzi.
I poetę nadwornego co mamy, to niemca; zwie się Opicz.
Bieleckiemu z tą salą cudów niełatwo się było rozdzielić, chciał ku niej entuzyazm obudzić w to-