Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w Siczy kozacze, które we snach się szczególniej przypominało codzień, budził się z jakimś wstrętem i obawą.
Zaczynał rozważać co to będzie, gdy przyjdzie powracać nazad z listami, bo do tego był obowiązany. Myśl tę nieuchronnego powrotu do Siczy oddalał, odkładał, wmawiał w siebie, że to tak prędko nastąpić nie może, chociaż powinien był naglić właśnie, aby jak najrychlej listy otrzymać.
Ale nie mógłże on ich powierzyć komu, nie miałże tu tego Parfena, którego za szpiega poczytywał, z powierzonym mu nad sobą nadzorem?
Drab ten niecierpliwił go. Powierzono mu listy, dowodziło to zaufania atamana i koszowych, a jednak postawiono kogoś na straży, a ten ktoś tak był przebiegły, tak obyty z ludźmi, iż istotnie obawiać się było można, aby myśli nie odgadnął w głowie!
Zdradzić ich nie myślał przecie, ani tu na wieki pozostać. Nic go nie wiązało z tą ziemią lacką, ale tak mu się teraz zachciewało dobiedz do starego swego Krakowa.
Kraków odpychał go wspomnieniem popełnionego morderstwa, a jednak... Tamby się może mógł coś dowiedzieć o losie żony, a nadewszystko o dziecka swojego losie.
Nigdy dawniej, gdy bezsenne noce spędzał na czatach w Siczy pod niebem gwiaździstem z my-