Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ode drzwi poczynając, które całe były nabijane wzorzysto i złocistemi opatrzone zamkami i klamkami, wszystko w sali przepychem wielkim biło w oczy, ale Płaza pamiętał wczoraj widzianą, obrazami przyozdobioną, a ta jej zrównać nie mogła. Miała też odrzwi marmurowe, posadzki polerowane i pięknie wykładane drzewem rozmaitem, obicia jedwabne ze złotem, posągi marmurowe dokoła przy ścianach, między oknami poustawiane, w pośrodku złotą koronę, w której świecznik był pomieszczony; wspaniałą była, lecz nie zachwycała jak ta, którą wizerunki Ossolińskich przyozdabiały.
Nad jednemi drzwiami brązowy Kupido strzelający z łuku, z minką figlarną, zapewne obrzęd jakiś weselny przypominał.
Inne pokoje i alkierze gmachu tego więcej dla wygody i jako do jadalni należące służyły, niż dla okazu i przyjęcia. Wyszli więc ztąd rychło do drugiego pałacu, w którym wczoraj był Płaza, a tu go wprost Gurlewski do pańskiej sypialni bocznemi schodkami wwiódł, aby się jej teraz lepiej przypatrzył. A było tu do zobaczenia wiele, bo i łoża tak wspaniałego, jak ołtarz jedwabnemi firankami dokoła obwieszonego szlachcic nigdy w życiu nie oglądał, i obić z figurami przedziwnych, które obrazy zastąpić mogły, ani nawet pieca, w kształcie baszty, przy któ-